poniedziałek, 11 lipca 2016

Pec pod Snezkou - szukamy pogody w Czechach, zajadając knedliki - czyli urlop 2016 - dzień III

Data: 13.06.2016 (poniedziałek)
Trasa: 17.25 km, 809 m
Przebieg: Pec Pod Snezkou - czerwony Richterovy Boudy - zielony - Vyrovka - czerwony - Chata na Rozcesti - czerwony - Lisci hora - czerwony - Lisci louka - czerwony - U lesni boudy - żółty - Pec pod Snezkou
Punkty GOT: 24

Trasa na mapa-turystyczna.pl
Trasa na ENDOMONDO

Dzisiejszy dzień pogodą nas nie rozpieszczał - przez długi czas nie wiedzieliśmy czy w ogóle uda się gdzieś wyjść. Z dostępnych map pogody wynikało, że chmury mają się podnieść około 13, a pogoda najlepsza ma być w Czechach.

Żeby jednak nie siedzieć w domku i nie czekać aż pogoda nadejdzie postanowiliśmy pojechać do Ogrodu Japońskiego w Przesiece. W momencie, gdy stanęliśmy pod bramą lunął tak ulewny deszcz, że przez szyby samochodu nie było widać nic. Całkiem jakbyśmy stali przed wodospadem. Na nasze szczęście nie trwało to długo i już po 15 minutach mogliśmy już opuścić pojazdy i udać się na zwiedzanie ogrodu.


Chodząc po ogrodzie obserwowaliśmy jak rozrzedzają się chmury, zwiastując polepszenie pogody. Wybór padł na Pec pod Snezkou. Miejsce jest chyba najbardziej aktywne zimą, ale znane też z wyciągu na samą Śnieżkę, dla tych co nie mają ochoty lub czasu wchodzić na tę piękną górę. My wyruszliśmy w zupełnie innym kierunku, bo Śnieżkę zostawiliśmy po naszej prawej stronie.

Okazało się, że w Pecu większość parkingów latem jest bezpłatna, bo to raczej centrum sportów zimowych. Jako, że pogoda jeszcze nie do końca się wyklarowała to poszliśmy najpierw na obiad. Oczywiście prym wiodły knedliki, bo i cóż innego jeść w Czechach? Nawet Antoś polubił ten bułczany wyrób :)

Gdy zjedliśmy obiad rozpogodziło się już niemal całkowicie i ruszyliśmy na szlak. Nasz czerwony szlak wiódł szeroką, spokojną drogą równomiernie do góry - szło się bardzo przyjemnie. Stała kontrola trasy na mapie jednak przydała się, ponieważ wiedzieliśmy, że zaraz za mostkiem musimy szukać odbicia szlaku w prawo. Ścieżynka na prawo była wąska, stroma i wiodła zakosami. Czekała nas około kilometrowa wędrówka stromizną - najważniejsze to chyba nie myśleć, że się idzie pod górę, bo i tak całe ciało mocno to czuje, a i z dodatkowym ponad 10-kilogramowym bagażem na plecach (Antek) było to jeszcze trudniejsze.

Tego dnia już nie spotkał nas równie ciężki odcinek. Asfaltową drogą, bo niestety duża część czeskich Karkonoszy jest wyasfaltowana, ruszyliśmy w kierunku Richterovy Boudy, gdzie zrobiliśmy sobie pit-stop na nawodnienie organizmu i wyrównanie oddechu. Dalej również asfaltową drogą, ale zmieniając już kolor szlaku na zielony ruszyliśmy w kierunku Vyrovki, by jedynie na chwilę tam przystanąć, skorzystać z toalet i powędrowaliśmy dalej. Od Vyrovki wędrowaliśmy niemalże po płaskim, kierując się w lewo do Chaty na Rozcesti (czynnej tylko zimą), i znów odbijając w lewo na Lisci horę (Lisią Górę). Schodząc ze szczytu zaraz po lewej stronie był punkt widokowy na całe pasmo szczytowe Karkonoszy wraz z królową - Śnieżką.

Schodziliśmy do Pecu już wieczorkiem, ale że dzień długi to na zachód słońca w górach się nie załapaliśmy. Powróciliśmy do tej samej restauracji, w której jedliśmy przed wyjściem, tym razem na deser. Późny deser. Taki, który się je po 20:00 :)

Poniżej kilka fotek z wycieczki:

SIRUWIA - Ogród Japoński w Przesiece po deszczu

Rodzinka w komplecie

 
Ciekawe, czy babcia zaspokoiła ciekawość wnuka
 

Szczęście na twarzy

I znów pada

Pec pod Snezkou - next way point - 5 km :)
Oddawaj patyka! Teraz ja jestem strudzony wędrowiec
Lisi Potok
 
Nad Lisim Potokiem rodzinnie
Zeszliśmy z asfaltu, rozpoczynamy wspinaczkę

"Mam nadzieję, że to co widzę nie jest tym co widzę" - mina mówi wszystko
Way point osiągnięty - next 1,5km
Zasłużony odpoczynek
- Tato pić!
Hopa, hopa! I jesce raas!

Wchodząc na Lisi Grzbiet

Królewna Karkonoszy w pełnej okazałości


Punkt widokowy na Lisim Grzbiecie











wtorek, 5 lipca 2016

Wystrzeleni z procy na Szrenicę, a pogoda zmienia plany, czyli urlop 2016 - dzień II

Data: 12.06.2016 (niedziela)
Trasa: 19.8 km, 966 m
Przebieg: Szklarska Poręba Huta - czerwony - Wodospad Kamieńczyka - czerwony - Schronisko PTTK "Hala Szrenicka" - czerwony - Graniczna Łąka - czarny - Szrenica - czarny - Graniczna Łąka - czerwony - Trzy Świnki - żółty - Vosecka Bouda - zielony - Labska louka - żółty - Pramen Labe - żółty - Czeska budka - czerwony - Śnieżne Kotły - czerwony - Pod Wielkim Szyszakiem - czerwony - Czarna Przełęcz - niebieski - Jagniątków
Punkty GOT: 35

TRASA na mapa-turystyczna


Ten dzień mieliśmy dla siebie, bo dziadkowie postanowili zostać z Antkiem i doświadczać uroków agroturystyki EKOFARMA w Sosnówce. Przy okazji mogę ją szczerze polecić wszystkim szukającym miejsca na nocleg z ruchliwym i ciekawym świata dzieckiem :)

Pogoda nie była zbyt pewna, ale my i tak mieliśmy plany szaleńców. Jako że mieliśmy możliwość podwózki i odbioru z dowolnych miejsc, to celowo nie układaliśmy pętli. Postanowiliśmy wystartować w Szklarskiej Porębie, a zasadniczo to przy jej końcu, czyli Szklarska Poręba - Huta. Od razu wyrwaliśmy do przodu i... zdobyliśmy Halę Szrenicką w oszałamiającym czasie 55 min :) Dla niewtajemniczonych podejście na Szrenicę jest monotonne, cały czas równomiernie pod górę.

Muszę Wam powiedzieć, co nas zaskoczyło najbardziej na górze. Był to fakt, że przed tym schroniskiem jest plac zabaw dla dzieci, w środku jest urządzony pokój dla dziecka (z krzesełkami do karmienia z Ikei, klockami, kredkami, misiami, samochodami oraz kanapą dla rodziców, a toalet niepowstydziłby się porządny hotel. Jak nie w schronisku :) Podaję link, żebyście sami mogli się zapoznać chociaż z niektórymi fotografiami w galerii: HALA SZRENICKA

Zaczęło mżyć, więc krótko odpoczęliśmy, wypiliśmy po kubku herbaty i ruszyliśmy w dalszą drogę.

Pierwszym punktem było oczywiście wejście na Szrenicę, a później w planach było przejście na stronę czeską i zrobienie pętli aż do Górnych Miseczek, a wtedy odwrót na stronę polską. Pogoda znacznie pokrzyżowała nam plany, chmury zaczęły schodzić coraz niżej, a wiatr pchał je w naszą stronę. Więc ledwo zasmakowaliśmy tych "alpejskich" łąk Karkonoszy, a powrót na stronę polską zrobiliśmy już na wysokości Labskiej Louki. Przeszliśmy przez źródła Łaby i wróciliśmy na grań.

Bacznie obserwowaliśmy napływ chmur, żeby ewentualnie w odpowiednim momencie zacząć schodzić. Jednak wybraliśmy oczywiście szlak - faworyta. Koralowa Ścieżka. Brzmi ładnie, tak więc czemu nie? Spokojnie udało nam się tam dojść i rozpoczęliśmy schodzenie. Ścieżka była wąska i dość stroma. Oboje stwierdzamy wtedy, że "najgorsze w chodzeniu po górach jest schodzenie". Wiem, że wydaje się to absurdalne, ale osobiście męczę się bardziej przy ostrych i wymagających zejściach. Bardzo obrywają stawy kolanowe oraz paluch.

Zeszliśmy do Jagniątkowa i tam też poszukaliśmy knajpy, żeby móc się posilić. Dzięki GOOGLE, bo inaczej byłoby ciężko. Jagniątków jest cichym i raczej odludnym miejscem, jednak była jedna restauracja. Trzeba było do niej przejść ok. 1,5 km, ale warto było. Po takiej wyprawie człowiek musi zjeść, a dzięki istnieniu okna glikemicznego o nic nie musi się martwić.

Poniżej jak zwykle fotek parę :)

Selfie przy Wodospadzie Kamieńczyka

Sarna aż się na nas spojrzała

I już na Hali Szrenickiej

Wyżej i wyżej

Widok na łąki alpejskie Karkonoszy

Nad kotłami zimno i wietrznie

Nad Śnieżnymi Kotłami

I już z innej strony

Schodzimy Koralową Ścieżką

Mnóstwo jagodzin, ale że w górach zimno to jeszcze sporo czasu trzeba poczekać

"Domek"

Gdzie to słońce?

W ciągłym biegu - tyle ciekawych rzeczy

Już ćwiczę wspinaczkę

Ko-ko-ko-ko!!

Co by tu zjeść? Konia z kopytami?

Mniam, mniam, brzuszek już pełny :)

niedziela, 3 lipca 2016

Na wschód od przełęczy Okraj, szlak niedokończony i pomylony, czyli urlop 2016 - dzień I

Data: 11.06.2016 (sobota)
Trasa: 14.51 km, 458 m
Przebieg: Schronisko PTTK "Dolina Srebrnika" - żółtyPrzy Jodle - bez znaków - Srebrna Łąka (Dolina Białej Wody) - niebieski - Rozdroże pod Łysociną - żółty - Bielec - żółty - Schronisko PTTK "Dolina Srebrnika"
Punkty GOT: 24


ENDOMONDO tracker

Tegoroczny urlop spędziliśmy również w górach - niecały, bo zaledwie tydzień, ale i tak wystarczyło na wiele pamiętnych wycieczek. Ze względu na Antka noclegi wybraliśmy w agroturystyce w Sosnówce, gdzie było wiele zwierzątek (kozy przypadły mu chyba najbardziej do gustu). A dysponując samochodami mogliśmy podjechać w dowolne miejsce.

Jednak po co marnować dzień przyjazdu? Zaplanowaliśmy, że i tego dnia, zanim jeszcze dojedziemy do Sosnówki pójdziemy na pierwszą inauguracyjną wędrówkę. Wybraliśmy tę część Karkonoszy, w której nas jeszcze nigdy nie było, czyli na wschód od przełęczy Okraj. Jako miejsce startu wybraliśmy Jarkowice, a właściwie sam koniec tej wsi, czyli Schronisko PTTK "Dolina Srebrnika", przy którym mogliśmy spokojnie zaparkować samochody.

Nie mieliśmy mapy tego miejsca, ponieważ nie łapała się ani na posiadanej przez nas mapie Karkonoszy polskich i czeskich, ani też Rudaw Janowickich. Sprawdziliśmy wcześniej szlak w Internecie, nie powinno być więc trudno, ale... i tak pomyliliśmy drogi :P

Spod schroniska ruszyliśmy żółtym szlakiem, którym mieliśmy kontynuować naszą wędrówkę aż do Rozdroża pod Łysociną. Później w planach było zdobycie Łysociny i zejście grzbietem tej góry niemalże do Przełęczy Okraj, odwrót czerwonym szlakiem znów do rozdroża i zejście niebieskim do Jarkowic. Proste i logiczne, a jednak :) Oznakowanie nie należało do najlepszych, a i my, gdy doszliśmy do zrobionej na nowo drogi zasugerowaliśmy się, że właśnie taki jest przebieg naszego szlaku, źle odczytany jeden szlak i nasza wędrówka w tym punkcie całkowicie zmieniła swój bieg.

Po tym jak zdaliśmy sobie sprawę z tego, że idziemy niewłaściwą drogą w dalszej wędrówce już towarzyszył nam GPS pozycjonujący nas na mapie-turystycznej. Niemalże wróciliśmy do Jarkowic i na Rozdroże pod Łysociną podchodziliśmy szlakiem niebieskim, czyli tym, którym mieliśmy w planach schodzić. Nie mogliśmy już też czasowo zrealizować naszych dalszych planów, więc Rozdroże stało się dla nas punktem do odwrotu.

Poniżej zebrałam jak zazwyczaj wybrane zdjęcia z wycieczki:

Rodzinka na szlaku

Tam mieliśmy dojść

Matka niosąca :)

Babuu (babcia wg Antka) na szlaku
Ktoś tu lubi chodzić w Tuli

Niektórych znaków nie było widać

Widoczki przez przecinkę
Wędrując drogą (już poza szlakiem)

"Raz nóżka prawa, raz nóżka lewa" - czyli śpiewamy pingwina

Rodzinnie Ver. 1

Rodzinnie ver. 2
Dotarliśmy do ważnego punktu orientacyjnego - drogę przecina strumień
Zmęczeni ostrym podjeściem niebieskim

Zalew Bukowiec
Żeby dostać się do chatki, trzeba było pokonać przeszkody

Przerwa na popas na Rozdrożu pod Łysociną

Pić, mamo, pić!

Schodząc żółtym szlakiem
 
Dzieło dzięcioła
Nieopodal schroniska były koniki


Grzyby na kolację