środa, 21 czerwca 2017

Dookoła Ślęży - czyli głębokie wspomnienia i góry vs. wózek

Data: 24.05.2015 (niedziela)
Trasa: 21.00 km, 1165 m
Przebieg: Sobótka - czerwony - czarny - Dom Turysty Pod Wieżycą - czarny - Źródło Klasztorne - czarny - bez znaków - żółty - Ślęża - żółty - Przełęcz Tąpadła - bez znaków - Sulistrowiczki - Będkowice - Strzegomiany - Sobótka
Punkty GOT: 33

Trasa na ENDOMONDO

Tego się nie da opisać. Po prostu.

Dość późno się za to zabrałam, ale pora nadrobić wszystkie zalogłości, jak bieżące rzeczy są już ogranięte :)

Przez tą wycieczkę na długo zapamiętam Ślężę. To było tak szalone, że mózg mi staje jak o tym myślę. Przyjechała do nas moja teściowa (no stress - bardzo ją lubię), więc stwierdziliśmy, że może wybierzemy się na Ślężę. Nie mieliśmy jeszcze wówczas kupionego nosidełka Tula, więc zabraliśmy naszą spacerówkę. Bo przecież na Ślężę da się wózkiem wjechać.

Owszem da. Ale nie od Sobótki, a od Sulistrowiczek.

Przez trwające zawody kolarskie/MTB część szlaków była pozamykana, więc szliśmy "na żywioł". Niestety okazało się, że w połowie szlaku babcia niosła swojego wnuka na rękach, a rodzice targali do góry spacerówkę, tam gdzie wjechać się absolutnie nie dało ŻADNĄ spacerówką.

Gdy zorientowaliśmy się, że coś jest nie tak praktycznie okrążyliśmy Ślężę... By jednak trafić na szczyt wybraliśmy zwykłą leśną drogą tak aby wrócić na główny trakt.. Udało się, ale ładnie się umordowaliśmy. Po krótkim pobycie na górze zeszliśmy do Przełęczy Tąpadła, a jako że samochód pozostał w Sobótce to jeszcze tam musieliśmy dotrzeć.

Kilometrom drogi nie było końca. Po około 2 godzinach dotarliśmy do samochodu, zmęczeni aczkolwiek dziwnie szczęśliwi, że w takim miejscu udało się przejść (jakże niespodziewane) taką trasę. 

Wróciwszy do Wrocławia, jeszcze w tym samym tygodniu nabyliśmy nosidełko i już nigdy nie wybieraliśmy się na wędrówki górskie z wózkiem :)




Początkowo trasa nie była taka zła


Babcia z wnukiem



A tu już schodząc ze Ślęży


Gdzieś między Sulistrowiczkami a Sobótką

wtorek, 20 czerwca 2017

Zabawa w chowanego

Data: 15.06.2017 (czwartek)
Trasa: 13.18 km, 379 m
Przebieg: Przełęcz Jugowska - żółty - Kozie Siodło - czerwony - Wielka Sowa - czerwony - Schronisko "Sowa" - żółty - Kozie Siodło - żółty - Przełęcz Jugowska - czerwony - Schronisko "Zygmuntówka" - zielony - Bukowa Chata - zielony - Schronisko "Zygmuntówka" - czerwony - Przełęcz Jugowska
Punkty GOT: 16


Trasa na mapa-turystyczna
Trasa na ENDOMONDO


Długi weekend nadszedł. Nie mieliśmy planów wyjazdowych, jako że w niedzielę chrzciliśmy naszą Gabrysię, a siostra mojego męża już przyjeżdżała w sobotę.

Budzimy się w czwartek rano, a słoneczko przyświeca aż miło. Czyli szybka decyzja - jedziemy! Czasu zbyt wiele nie ma, więc tam, gdzie najbliżej z Wrocławia - kierunek Góry Sowie.

Zaparkowaliśmy w pobliżu Przełęczy Jugowskiej, wszyscy przygotowaliśmy się do drogi i ruszyliśmy żółtym szlakiem. Jest to zdecydowanie lepsza alternatywa na wędrówkę z dziećmi niż podejście czerwonym, który jest mocno wyeksploatowany przez trwającą zrywkę drzew. Aż do Koziego Siodła idzie się szerokim duktem, po drodze mijając punkt widokowy na Kotlinę Dzierżoniowską. Kozie Siodło to większy plac, w którym krzyżuje się wiele szlaków pieszych i rowerowych.

Stamtąd, po przerwie na posiłek dla Małego Zucha, czerwonym ruszyliśmy na Wielką Sowę. Doszło zmęczenie oraz trudy wspinaczki, więc zaczęliśmy bawić się w chowanego. Chowałam się albo ja z Gabrysią w chuście, albo Tato z Antkiem. Oczywiście jak na chłopca w jego wieku przystało, chowając głowę np. w krzaki już myślał, że jest niewidoczny dla reszty. Radości było co niemiara.

Niestety Gabrysia zaczęła już marudzić (zgłodniała) i od Rozdroża pod Wielką Sową wrzuciliśmy Antosia w Tulę i ruszyliśmy szybkim tempem na szczyt. Tam weszliśmy na wieżę widokową, a następnie wśród masy grillujących ludzi zrobiliśmy sobie przerwę na przewijanie, karmienie, jedzenie.

Pod koniec wywiązał się następujący dialog z Antosiem:

Antoś: Chcę do Tuuuliii
Ja: Zmęczony jesteś?
A: Taaaaak
Ja: OK, to pójdziesz w Tuli
A: Chcę chrupeeeczka
Ja: Nooo, ale chrupeczki są na siłę w nóżkach, to jak chcesz chrupeczka to idziesz na swoich nóżkach dzielny Zuchu?
A: Eeee
Ja: No wybieraj. Tula czy chrupeczek? (myślałam że wybierze Tulę)
A: Chrupeczek! I już będę miał siły! Ja już iiidę :P

Więc na nóżkach zszedł do schroniska "Sowa". Zejście jest dosyć strome i choć na ostatnim zakręcie już prawie nie miał sił, to udało się dotrzeć. Krótka przerwa na toaletę i ruszyliśmy dalej żółtym szlakiem w kierunku Koziego Siodła, już z Antkiem w Tuli.

Zanim zdążył zasnąć, zobaczył strumyczek i to był hit! Zaczęliśmy śpiewać "Gdy strumyk płynie z wolna..." i chyba 5 razy musieliśmy powtórzyć. Sytuacja była tym lepsza, że zerwałam mu stokrotkę rosnącą przy trasie. Szedł z nią cały czas, po czym stwierdził że chce ją oddać Gabryni i iść spać. Jak powiedział tak uczynił, a my dość szybkim tempem podążyliśmy w kierunku Przełęczy Jugowskiej i Zygmuntówki.

Zygmuntówkę już znaliśmy, więc tym razem chcieliśmy spróbować Bukowej Chaty położonej nieco niżej (po drugiej stronie stoku). Miejsce faktycznie ma ciekawy klimat - palenisko w środku, drewniane ławy i krzesła, jednak jedzenie było dosyć drogie i w smaku słabe. Najlepszy był chyba żurek - wybór Antka.

Po obiedzie wdrapaliśmy się z powrotem na Przełęcz Jugowską i wróciliśmy do domu.

Pierwszy przystanek - Taras pod Kozią Równią


Kotlina Dzierżoniowska


Wędrowiec


Tato, chcę na drewienko!


Znalazłem mrówki! Mróweczki!


A ku ku!


Gdzie jest Antoś?


Z wieży na Wielkiej Sowie - widok na Ślężę i Radunię


I z Gabrysią :)


Posileni, wypoczęci - rodzinne zdjęcie z Sową 
Gdy strumyk płynie z wolna






poniedziałek, 12 czerwca 2017

Po domową szarlotkę na Wysoki Kamień

Data: 12.06.2017 (niedziela)
Trasa: 10.00 km, 338 m
Przebieg: Szklarska Poręba os. Podgórze - czerwony - Schronisko "Wysoki Kamień" - czerwony - Rozdroże pod Zwaliskiem - niebieski - czarny - Szklarska Poręba os. Podgórze
Punkty GOT: 14

Trasa na mapa-turystyczna
Trasa na ENDOMONDO


Pogoda wciąż była piękna a na weekend brak sprecyzowanych planów, czyli...jedziemy w góry! Padło na Wysoki Kamień, gdyż szlak nie jest ani długi ani trudny, więc mogliśmy bez problemu ruszyć z Antkiem.

Zaparkowaliśmy tuż przy nowych blokach na os. Podgórze i jak zwykle zaczęliśmy od jedzenia. Antoś wciągnął banana i bułkę, Gabrysia cyca i już byliśmy gotowi do drogi.

Nasz parking leżał przy czerwonym szlaku, więc nigdzie nie musieliśmy dochodzić. Po krótkim podejściu zaskoczył nas znak, że 100m w prawo jest punkt widokowy - musiało to być coś nowego, jak byliśmy tam ostatnio przed trzema laty, to nie pamiętam, żeby coś takiego istniało. Z drewnianej platformy, na której ustawione były krzesełka można było podziwiać panoramę Karkonoszy.

Nasz szlak wiódł głównie przez las, dosyć szeroką drogą. I jak to wędrówka z niespełna 3-latkiem, obfitowała w oglądanie mrówek, szukanie patyczków i gałązek oraz kolejnego znaku ze szlakiem na trasie (Antoś postanowił nazywać to "czerwonym" śladem) :P

Pod koniec widać było już, że nasz dzielny zuch ma coraz mniej sił, ale jednak dotarł sam na szczyt. Po obejrzeniu przepięknej panoramy Karkonoszy z pobliskich skałek, poszliśmy do schroniska.

W schronisku  na Wysokim Kamieniu podają przepyszną domową szarlotkę, kupiliśmy więc po kawałku dla każdego. Antoś aż podskakiwał z rękoma w górze z radości jak zobaczył ciasto, ale i tak stwierdził, że najpierw to on chce zjeść "kiembaske" (tudzież "kiembache"), czyli po prostu kabanosa. Gabrysia początek posiłku przespała, dzięki czemu i ja mogłam nadrobić moje braki kaloryczne. Później nakarmiłam i ją. I już byliśmy gotowi do dalszej trasy.

Niestety widać było, że mimo odpoczynku w schronisku nasz Zuch jest już po prostu śpiący (nadal ma drzemki w dzień), więc Tatuś wziął go w Tulę i uTulił go do spania. Gdy dzieci się niesie, to można zdecydowanie przyspieszyć.

Czerwonym szlakiem zeszliśmy do rozdroża pod Zwaliskiem (niedaleko kopalni Stanisław), a tam już odbiliśmy na niebieski prowadzący w dół do Szklarskiej Poręby. Pod koniec szutrowej drogi obudził się nasz śpioszek i dalej wędrował na własnych nóżkach. Fascynującym elementem krajobrazu okazały się...hydranty. Bo jeśli nie wiecie, to "Hydrant pluje wodą. Zimną wodą.". W związku z tym szliśmy od hydrantu to hydrantu - takie zwyczajne urządzenie, ale czy zwracaliście kiedyś na nie aż taką uwagę? Przez nieuwagę (skupiliśmy się na strumyczku płynącym wzdłuż drogi) przegapiliśmy odbicie szlaku czarnego, którym mieliśmy dojść prosto do osiedla Podgórze. Musiliśmy się więc zawrócić, pech chciał, że ostro pod górkę. Antoś poprosił o wrzucenie do Tuli, więc jeszcze raz został utulony i tak doszliśmy do samochodu.

Zmęczeni, ale szczęśliwi powróciliśmy do Wrocławia

Dmuchawce, latawce, wiatr,
A z bułką na parkingu stoję ja

A tu je Gabrysia

Dzieci z mamą startują na czerwonym szlaku

Panorama z punktu widokowego

Odpoczynek na pieńku

Zdobyłem! Zdobyłem! Mój pierwszy "tysięcznik" zdobyty z buta!

Z tatą siedzimy na skale, a w tle ruiny starego schroniska

I jak tu nie być szczęśliwym

Rodzina na szlaku!

Utulony Antoś śpi

Turyści

Dwa pierwsze razy - Gabrysia w górach, Antek na swoich nóżkach

Zajrzałam ostatnio na naszego bloga - domyślałam się, że są straszne zaległości, ale ich wielkość mnie przeraziła. Postaram się w miarę możliwości je nadrobić, a tymczasem opiszę naszą wycieczkę na Chojnik.

Data: 28.05.2017 (niedziela)
Trasa: 5.37 km, 305 m
Przebieg: Jelenia Góra Sobieszów - czerwony - czarny - Dziurawy Kamień - czarny - Skalny Grzyb - czarny/czerwony - Zamek książęcy Chojnik - czarny/czerwony - Skalny Grzyb - czerwony - Głazowisko - czerwony - czerwony/czarny - Jelenia Góra Sobieszów
Punkty GOT: 7

Trasa na mapa-turystyczna
Trasa na ENDOMONDO

09.03.2017 nasze życie stało się jeszcze piękniejsze - na świat przyszła Gabrysia :)
Jeszcze przed jej narodzinami kupiłam chustę, żeby móc nadal realizować i zarażać naszą pasją - wędrówkami górskimi.

Od kiedy tylko poczułam się dobrze po cc, marzył mi się wyjazd w góry z dziećmi. Niestety trafił nam się bardzo zimny kwiecień i równie zimny początek maja, więc musieliśmy się wstrzymać. Jednak gdy nadarzyła się okazja to od razu postanowiliśmy pojechać. Jako że Antoś miał już ponad 2,5 roku, to pomyśleliśmy, że to dobry moment, żeby zaczął chodzić na swoich nóżkach.

Poprzedni raz byliśmy na Chojniku jeszcze przed ślubem, czyli sporo czasu upłynęło. Teraz już dłuższy czas ćwiczyłam wiązanie chusty dla Gabrysi. Dla niej była to pierwsza wyprawa w góry. Antoś natomiast zdobył tę górę idąc na własnych nóżkach. Szliśmy z dość sporą obstawą, bo zarówno babcia Ania, jak i babcia Grażynka z dziadkiem Andrzejem uczestniczyli w tej debiutanckiej wyprawie.

Wbrew obawom Antoś wszedł do góry czarnym szlakiem przez Dziurawy Kamień. A gdy doszedł na zamek to zamienił się w prawdziwego rycerza Antosia Mocha (jak o sobie zaczął mówić). Gdy ja karmiłam Gabrysię słuchając legendy o zamku, Antoś wraz ze wszystkimi zwiedzał zamek, wchodził na wieżę, słuchał jak działała studnia.

Wycieczka bardzo się udała. Zakończyliśmy ją wspólnym obiadem w Zajeździe Witosa w Wojcieszycach. Miejsce warte zapamiętania ze względu na przepiękne widoki na Karkonosze jak i plac zabaw dla dzieci.

Przewinięta, nakarmiona, zamotana - można ruszać


Mama - tam idziemy! Dzielny zuch wędruje


Odpoczynek na drewienku


Dzielny rycerz Antoś Mocha dotarł na zamek