środa, 5 lipca 2017

Za siedmioma górami...

Data: 24.06.2017 (sobota)
Trasa: 11.84 km, 527 m
Przebieg: Sokołowsko ul. Parkowa - czarny - Bednarski Jar - niebieski - Pod Suchawą - żółty - Waligóra - żółty - Schronisko PTTK Andrzejówka - zielony - Rybnica Leśna - autobus - Schronisko Andrzejówka - zielony - Sokołowsko ul. Parkowa
Punkty GOT: 15

Trasa na ENDOMONDO
Trasa na mapa-turystyczna

Kierowani żądzą zdobycia kolejnych szczytów do Korony Gór Polski wyruszyliśmy w kolejną wolną sobotę do Sokołowska. To miejscowość trochę zapomniana, byłe uzdrowisko położone na południe od Wałbrzycha, niedaleko Unisławia Ślaskiego. Tereny piękne, cześć Parku Krajobrazowego Sudety Wałbrzyskie.

Dotarliśmy około 10:30 - samochód zostawić można praktycznie w każdym miejscu, my wybraliśmy zatoczkę przy skwerze w centrum. Po krótkim zebraniu się ruszamy na szlak. Podejść trzeba kawałek na południe kierując się w stronę Cerkwi św. Michała Archanioła






Przy Cerkwi, która niestety była zamknięta zobaczymy mały staw z mostkiem, którym można dostać się na drugą stronę i kontynuować drogę w stronę szlaku. Po około 500 metrach skręcamy w lewo a następnie w prawo, kierowani przez znaczniki niebieskiego szlaku. Od tego momentu droga wiedzie systematycznie pod górę, klucząc pośród lasu. Ścieżka staje dość wąska a my spotykamy pierwszych turystów schodzących z góry. Zapytani o weekendową przewagę telewizji nad wycieczkami w góry, odpowiadamy uśmiechami. Przed nami ukazuje przepiękny widok na strome zbocze z nagłym skrajem lasu. Droga od tego momentu przestaje być prosta i łatwa, szczególnie przy dwójce dzieci ;)



Mniejsze sprawnie podróżuje na brzuchu mamy, większe natomiast cały czas na nogach mężnie wspina się do góry.

Jest stromo. Co rusz muszę pomagać Antkowi na luźnych kamieniach, których nie brakuje, Sprawę ratują korzenie na których szukamy oparcia. Osoby o słabej kondycji podróżujące z dziećmi raczej powinny omijać to podejście. Dobra przyczepność zapewniana przez bieżnik buta to podstawa. Po 10 przystankach na pniach ściętych drzew docieramy na górę. Było ciężko, prawie 300 m przewyższenia. Pokrzepieni pięknym widokiem ruszamy dalej. Szlak wiedzie co rusz to w górę to w dół co mocno zmęczyło już naszego starszego podróżnika Antka, także trafił do nosidła na mały odpoczynek.




Docieramy do pierwszego oznaczonego szczytu - Włostowa, 903 m n.p.m. Niedaleko za nim kolejny, Kostrzyna, tylko 3 metry wyżej i po nim ostra jazda w dół po równie ostrym zejściu. Na szczęście już po mniej luźnym podłożu niż na początku wspinaczki. Udaje mi się wyprzedzić Dąbrówkę i zrobić parę fotek.






Znajdź Wally'ego ;-)


I jeszcze jedna górka - Suchawa, a później schodzimy już żwawym tempem do Rozdroża Pod Suchawą, gdzie znajdujemy oczekiwaną, zacienioną ławeczkę. Tutaj karmimy się po dość sporym wysiłku.



W tym miejscu dołącza się także żółty szlak rowerowy, także rowerzystów nie brakuje. Zgodnie z planami, po około pół godzinnej przerwie zbieramy się i atakujemy Waligórę. Jako, że od tego miejsca większych podejść już nie ma, idzie sprawnie i szybko. 936 m n.p.m zdobyte w 15 minut od postoju. Pamiątkowe zdjęcie i ruszamy do Andrzejówki. To nasz kolejny przystanek na dłuższy odpoczynek. Mamy oczywiście również nadzieję na smaczne jedzenie :) Kolejne kilometry to zejście w dół. Podziwiamy małżeństwo wspinające się tym szlakiem pod górę. Jest stromo, miejscami niepewnie. Trzeba pomagać sobie rękami. Dobrze, że pogoda dopisuje, bo nie chcielibyśmy schodzić tędy po deszczu lub w trakcie. Iście karkołomne byłoby to zadanie.



Zeszliśmy po dłuższej chwili i nie minął kilometr a naszym oczom ukazało się schronisko. Ma swoją historię, całkiem bogatą jednak środek wymaga doinwestowania. Na ten moment taki klimatyczny PRL. Broni się jedzenie, szczególnie polecam zamawiać pozycje sezonowe. Botwinkowa z jajkiem daje radę i szybko odzyskujemy siły. Antek zwiedza oczywiście na potęgę, wszędzie go pełno. Jako, że zaplanowane na trasę godziny szybko upłynęły, decydujemy się wrócić do Sokołowska zielonym, pomijając kopalnię Melafiru w Rybnicy Leśnej.



Jakie było nasze zdziwienie gdzie po pół godzinie drogi od schroniska, docieramy do rzeczonej kopalni. Ewidentna pomyłka w wyborze zielonego szlaku sprawiła, że poszliśmy nie w tą stronę...Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło, na co złożył się fakt, że Antek zachwycony był zwierzętami w gospodarstwie blisko drogi, zaraz przed kopalnią, a gdzie spotkaliśmy zabłąkaną sarnę.



Po drugie zaliczyliśmy kopalnię, a po trzecie za 3 minuty jechał Autobus miejski, który w ekspresowym tempie wrócił nas pod Andrzejówkę. Iście wymarzone zrządzenie losu.

Od Andrzejówki, nauczeni doświadczeniem znaleźliśmy właściwy "zielony" i ze śpiewem na ustach ruszyliśmy w kierunku samochodu. Po drodze mogliśmy obejrzeć dzisiejsze zdobyte szczyty "od dołu". Dla syna dodatkową Atrakcją były rozlokowane tu i ówdzie tablice ścieżki przyrodniczej. Droga upłynęła szybko i sprawnie, w dość szybkim tempie, jako, że i godzina była już późna, a tu wrócić trzeba jeszcze do Wrocławia.


Malownicze te góry i nie takie "lajtowe" jak nam się z początku wydawało, szczególnie kalkulując dzieci. Waligóra jednak zaliczona i już planujemy kolejne szczyty do KGP.

Pozdro Cześć!
Ł.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz